BEATA BIGAJ
Absolwentka Wydziału Grafiki ASP w Krakowie. Przewody naukowe realizowane na Wydziale Malarstwa ASP w Krakowie. Dorobek twórczy w zakresie malarstwa i grafiki.
Członek Związku Polskich Artystów Plastyków oraz Międzynarodowego Stowarzyszenia Focus-Europa. Współtworzyła Stowarzyszenie Artystów Kontrapost.
Stypendystka fundacji The Elizabeth Greenshields Foundation (1994 r.). Laureatka Stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Młoda Polska” w 2008 r. Stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w 2017 r.
Prace m.in. w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie, Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, Frissiras Museum w Atenach.
Wybrane wystawy indywidualne: 2020: No need to understand, Galeria „U Jezuitów” w Poznaniu.
2018: Bunt versus pollice verso, Miejska Galeria Sztuki w Częstochowie; 2018: Płonące niebo, BWA Piła; 2016: Ukłucie, Otwarta Pracownia, Kraków; 2014: Więzi, BWA Galeria Sanocka, Nahe, Galeria B1, Berlin; 2011: Sub-realizm. Obrazowanie wobec człowieka, Galeria Garbary 48, Poznań; 2010: Outsiderzy, BWA, Rzeszów; Idol/ wokół tematu, Galeria Pryzmat, Kraków; 2008: Postać, Miejska Galeria Sztuki w Łodzi, 2007: Zbudowani, Galeria Lufcik, Warszawa; 2005: Figura i odniesienie, Galeria Krypta u Pijarów, Kraków.
Wybrane wystawy zbiorowe: Ateny: Frissiras Museum; Genua: Museum Kunst & Arte Sant’Agostino; Zamek Plassenburg w Kulmbach; Kraków: Muzeum Narodowe, Galeria Nautilus, Galeria Dominika Rostworowskiego; Szczecin: Muzeum Techniki i Komunikacji.
Malarskie symfonie Beaty Bigaj – Maria Szcześniak
Malarstwo Beaty Bigaj jest niezwykle spójne i konsekwentne. Wystawa w Miejskiej Galerii Sztuki „MM” w Chorzowie dobrze to ukazuje. Twórczość artystki prezentowana w dwóch salach podzielona została według kryterium tematu.
Pierwszym i podstawowym obszarem zainteresowań artystki jest studium człowieka – istoty skrywającej w sobie niepokój. Ten, tak powszechnie doświadczany, stan ducha przybierać może różne formy: od dyskomfortu myśli, a nawet sumienia, przez konieczność wyrażenia sprzeciwu, aż po strach i wycofanie, skutkujące dręczącym zapadnięciem się w siebie. Tym samym artystka wybiera to, co niewygodne, to, co uwiera. Uważnie śledzi cały wachlarz emocji odbijający się na twarzach – chętnie maluje człowieka w tłumie, co pozwala jej zderzyć ze sobą skrajnie różne typy zachowań i sposoby przeżywania. Pociąga ją różnorodność i przypadkowość tego typu nietrwałej wspólnoty.
Druga część wystawy poświęcona została pejzażom. To samo czujne spojrzenie kierowane dotychczas na człowieka zwraca się teraz na krajobrazy. Artystka pozostaje skupiona na nastroju i niepowtarzalności rozciągającego się przed nią widoku. Trafnie charakteryzuje go syntetycznym, hipnotyzującym ujęciem. Cechą wspólną tych przedstawień jest linia, którą stara się uchwycić w jej płynności i magicznej zdolności rozstrzygania przestrzeni.
Te dwa różne obszary tematyczne, oprócz wspomnianej już uważności patrzenia, łączy własny rozpoznawalny styl artystki. Jest ona obdarzona czymś, co można by nazwać słuchem malarskim i co stanowi cechę charakterystyczną jej twórczości.
Starając się opisać wielofiguralne sceny rozgrywające się przed oczami widza, szybko dostrzegamy staranność z jaką zostały zakomponowane. Artystka potrafi odpowiednio rytmizować przedstawienia – czy to konsekwentnie rozwijając jakiś gest czy pozę (Spadanie, Zaśnięcie, Rewolucja) czy to tworząc sekwencje postaci lub też zwielokrotniając jedną i tę samą osobę (Prysznic, Portret symultaniczny, Prawy do lewego).
Wyczuwamy tempo jej obrazów, słyszymy ogłuszające akordy niektórych kompozycji i zastygłą ciszę innych. O ile spiętrzone wielopostaciowe przedstawienia mają w sobie barokowy pośpiech, dynamizm i siłę, o tyle nieco inna melodyjność większości pejzaży (wciąż jednak intensywnych) nasuwa skojarzenie z łagodniejszym tonem malarstwa Mikalojusa Čiurlionisa (potrafiącego zresztą również świetnie wykorzystać potencjał „zwykłej” horyzontalnej linii).
Rytmiczność i harmonia kompozycji budowana jest też przy pomocy koloru. Oko mechanicznie wychwytuje zbliżone tony i przesuwa spojrzeniem po płótnie. Barwa jest zresztą u artystki wyrazista i niezwykle świetlista. Ta umiejętność zamknięcia światła w obrazie nierzadko zbliża doświadczanie dzieła do odbioru witrażu. Nasuwa także skojarzenie z twórczością innego obdarzonego słuchem malarskim artysty. Wassily Kandinsky podobną świetlistość uzyskiwał jednak przy pomocy bardziej do tego predestynowanej techniki, mianowicie akwareli. Beata Bigaj mistrzowsko buduje formy kolorem kładąc grubo farbę olejną.
Patrząc na jej obrazy widz odczuwa pulsowanie i drżenie, ma wrażenie rozsadzania płótna, wibrowania. To zjawisko na płaszczyźnie języka najtrafniej oddaje muzyczny termin staccato. Co ciekawe, to rwanie formy w scenach figuralnych ustępuje najczęściej miejsca płynnej artykulacji legato w pejzażach.
Powinowactwo sztuk jest zjawiskiem rozpoznanym i dobrze już zadomowionym w kulturze. Nie bez przyczyny tak wiele terminów pozostaje wspólnych dla plastyki i muzyki. Jednak nie każda twórczość plastyczna ma w sobie potencjał (i wytrzymuje samą próbę) interpretacji także w kategoriach muzycznych. Tego typu spojrzenie pozwala doświadczyć obrazu na zupełnie innej płaszczyźnie. Wydobywając jego bogactwo w innym obszarze wrażliwości zwraca uwagę na jego specyficzne wartości. Jest to spojrzenie, które w mniejszym stopniu rozpatruje temat czy symbolikę – oba aspekty obecne w dziełach Beaty Bigaj – jednak wielokrotnie już sygnalizowane w komentarzach jej twórczości. W przedziwny sposób muzyczność jej prac wydobywa wartości głęboko i czysto malarskie jej sposobu obrazowania.